Matrymonium - co trzeba wiedzieć aby wyjść za mąż

 Mała, fioletowa ośmiornica Pulpo umościła się wygodnie na ramieniu właścicielki, a następnie ciekawsko zerknęła w dół.

- Co czytasz? – cienki głosik pisnął tuż przy uchu Satti.



- Matrymonium. Książka o problemach kobiet, które w XIX wieku chciałby wyjść za maż. 

- Starodawny Tinder wieszany na słupach ogłoszeniowych w czasach dorożek?

- Gorzej – uśmiechnęła się Satti – głownie istniejący dzięki plotkom matek i ciotek wszelakich na spotkaniach towarzyskich. Choć były też i ogłoszenia w prasie.

Oczy Pulpo aż błysnęły z zainteresowania

- Były zdjęcia i rozbudowana sekcja „o mnie”?

- Nie. Żadnych zdjęć, za to dużo wymagań. Analiza ogłoszeń prasowych to zresztą najnudniejsza część książki. Badanie archiwalnych gazet to jednak nie moja bajka.

- Brak ci pasji badawczej – pisnęła z oburzeniem ośmiornica.

- Brak – zgodziła się Satti – ale to miała być książka popularnonaukowa a nie doktorat. Ale kiedy przebrnęłam przez tą cała prasę, zrobiło się bardzo ciekawie. I niestety bardzo współcześnie, bo wciąż jeszcze mentalnie tkwimy w tym XIX wieku jak się okazuje. A babcie i znajome, pytające „kiedy ślub” to niestety nic nowego nad Wisłą. 

- Ja akurat jestem bardzo nowoczesna – Pulpo wzruszyła mackami – ale rozumiem, że jakieś ciekawe wnioski wyniosłaś z tej lektury?

- Smutne przekonanie, że sztafeta pokoleniowa frustracji wciąż trwa. Kontrola społeczna kobiet - która zaczęła się od kościelnych przepisów a dotarła do sypialni i rodzinnych obiadów - wciąż jeszcze wydaje się czymś naturalnym i pożądanym. To fascynujące, że wiele ponad stuletnich schematów postępowania wciąż ma się dobrze i wyłazi na światło w najmniej spodziewanych momentach. 

- Czyli to książka dla tych, co chcą zrozumieć, dlaczego określenie „stara panna” wciąż brzmi groźniej niż  „inwazja korporacji”? 

- Aby walczyć z irracjonalnymi przekonaniami, dziwnymi schematami naszego postepowania – warto wiedzieć skąd się wzięły i dlaczego dziś są bez sensu. Książka nie jest prosta, ale czytanie jej to był dobrze spędzony czas. 

- Czyli trudna, ale przydatna. Tylko błagam, nie każ mi tego przyswajać. Mam zbyt krótkie macki, by przewracać strony!

- Pulpa! Przecież ja wiem, że ty tylko czytasz romanse! – uśmiechnęła się Satti i pogłaskała ośmiornicę po macce. – W końcu każdy lubi wierzyć, że gdzieś tam na końcu „żyli długo i szczęśliwie”. Bohaterki Matrymonium też miały na taką nadzieję…


*****************************************

Matrymonium. O małżeństwie nieromantycznym

Alicja Urbanik-Kopeć

Wydawnictwo: Czarne


x

Jak zrobić zdjęcie owadów w locie?

 – Co robisz? – zapytał zaciekawiony Pstryk, widząc Satti, przewijającą na ekranie kolejne zamazane zdjęcia. – Obiektyw zepsułaś? Bo chyba nie aparat?

– Łapałam pszczoły w locie, a teraz patrzę, czy coś mi się udało.

– No i to jest aż tak trudne!? Podchodzisz, pstrykasz i pyk! – zrobione!

Satti roześmiała się i pokiwała głową.

– Oj, ty mały, czarny ignorancie! Podchodzisz, cykasz… i zwykle masz rozmazane zdjęcie…

– Jakoś cię to nie zniechęca! Ty cykasz i cykasz.

– Tak! Jeśli chcesz mieć dobre ujęcie poruszających się obiektów, to nie możesz się zniechęcać. Musisz właśnie cykać i cykać. Pośród wielu zdjęć na pewno znajdzie się choć jedno ostre, a im więcej klatek, tym większa na to szansa – powiedziała Satti.

Dlatego pierwsza zasada fotografowania owadów w locie brzmi:

 

1. Rób jak najwięcej zdjęć!

 

– Długie obserwowanie owada podczas wykonywania serii zdjęć daje możliwość przyzwyczajenia się wzroku do toru jego lotu. Po pewnym czasie uczymy się przewidywać, gdzie obiekt się znajdzie za chwilę. Dzięki temu potrafimy zareagować szybciej. Mamy szansę wykorzystać chwilę, gdy nasz model zawisa w powietrzu, zastanawiając się dramatycznie, jaką decyzję podjąć, do którego chwaściora podlecieć.

– No dobrze! Idę w krzaki, trzaskam z pięćset ujęć i wybieram to, które rzuci świat na kolana. Jeżeli robię to po raz pierwszy, dla ułatwienia wybieram owady mało ruchliwe, np. biedronki, pszczoły czy pająki… Łatwizna! – krzyknął Pstryk.

– Ale warto też zwrócić uwagę na kilka innych drobiazgów – dodała Satti.

– Na przykład? – spytał, lekko już zniecierpliwiony Pstryk.

 

dzika pszczoła zapylająca kwiat lawendy


2. Pora dnia ma znaczenie!

 

– Dlaczego? Bo rano owady latają wolniej. Często ukrywają się gdzieś w trawie, czekając, aż ogrzeje je słońce. Trudno je wypatrzeć, ale jak już się to uda, zwykle nie uciekają i spokojnie pozują do zdjęć. Później, kiedy słońce jest wysoko, owadów jest więcej, ale zwykle latają bardzo szybko i trudno je złapać obiektywem aparatu. A wieczorem, cóż… możemy sobie fotografować komary – uśmiechnęła się Satti.

– Mnie komary nie ruszają! – Pstryk machnął paskiem. – Mogę się z nimi nawet zaprzyjaźnić.

– Świetnie! To zostawię cię na noc samego na tej łące, a rano wrócę i zobaczę co zdziałałeś – wkręcała go Satti.

– Ej! Jeszcze mi rosa zaszkodzi! Bez głupich żartów!

– Nie denerwuj się. I nie podskakuj tak, bo sobie obiektyw zarysujesz. Żartowałam!

– Wróćmy lepiej do rozmowy o owadach – rzucił zaniepokojony Pstryk.

– Dobrze. Zwłaszcza, że, choć kolejny krok jest właściwie oczywisty, wiele osób o nim zapomina…– odparła Satti.

 

letni ogród z owadami

3. Czekaj cierpliwie!

 

– Zasada ta dotyczy przede wszystkim owadów zapylających. Dlaczego? Bo przecież, siadając w pobliżu kwiatów, zakłócamy ich spokój, a więc płoszymy wszystkie obiekty, które zamierzamy fotografować. Ale, jeśli, nie ingerując w otoczenie, poczekamy cierpliwie, to motyle, pszczoły czy trzmiele wrócą i będą pięknie pozować do zdjęć.

– Ale to jest potwornie nudne! – westchnął Pstryk.

– No tak, ja też tak myślę, więc nieczęsto robię takie ujęcia. Pół biedy, jeżeli znajdę miejsce, gdzie mogę się położyć na ziemi i wygodnie poleżeć… Ale, jeśli muszę stać przy jakimś bajorze, a do tego być stacją krwiodawstwa dla chmary komarów, raczej rezygnuję. Wybieram łąki, niekoszone nieużytki i brzeg lasu, a w ogrodzie rabatki miododajnych kwiatów. Właśnie dlatego mam tak dużo zdjęć pszczół…

– Tak, tak… ale się rozgadałaś! – droczył się Pstryk. To o czym jeszcze mam pamiętać?

– Najważniejsze są zawsze podstawy. Liczy się przede wszystkim światło padające na fotografowany obiekt i to, co znajduje się za nim, czyli tło.

Pająk czatujący na pszczołę.


4. Podstawy – światło i tło!

 

– Fotografowany owad powinien różnić się od tła kolorem. Im bardziej, tym lepiej. Bo wyobraź sobie – jeżeli uchwycimy np. brązowe mrówki wędrujące po brązowej korze drzewa, o ile nie będą bardzo dobrze podświetlone, to znaczy fotografowane pod słońce”, prawdopodobnie staną się niewidoczne. Albo zielony pasikonik na zielonej trawie… I pamiętaj o usuwaniu śmieci. Zawsze wyglądają słabo,  nawet, kiedy są rozmyte z tyłu obrazu.

– I to wszystko? Sprzęt się nie liczy?

– Jasne, obiektyw makro i duża rozdzielczość matrycy nie zaszkodzą, ale wcale nie są najważniejsze. W końcu to fotograf robi zdjęcie, a nie sam aparat. Dlatego przy fotografowaniu owadów trzeba mieć dobry wzrok, aby móc je wszystkie wypatrzeć – uśmiechnęła się Satti.

– Czyli ty ze swoją wadą wzroku nie masz szans! – Pstryk roześmiał się złośliwie.

– Cóż – westchnęła Satti. – Może po prostu muszę być bardziej wytrwała od innych. Zwykle w końcu jakoś udaje mi się zrobić to wymarzone zdjęcie.

wiosenny krokus zapylany przez pszczołę


*******************************

 korekta tekstu: Monika Purol-Wierzbicka 

7 sposobów fotografowania kwiatów

Pstryk nudził się szalenie… Bateria siedziała w ładowarce i nie było żadnej szansy, aby wyprosić jakąś sesję na zewnątrz. Z braku ciekawszych pomysłów, siedział na półce i przez ramię swojej właścicielki, spoglądał na monitor komputera. Ona za to, jak zwykle, siedziała przed ekranem i z zapałem coś pisała. Pstryk próbował rozszyfrować powstający tekst, ale czcionka była zbyt mała, a jego obiektyw, jak na złość, nie łapał ostrości.
– Co ty tam tak klikasz? Powieść piszesz? – zapytał wreszcie zrezygnowany aparat.
– Robię notatki o tym, jak fotografować kwiaty – odpowiedziała Satti, nie podnosząc nawet głowy znad klawiatury.
– Po co ci to? Nie wiesz takich prostych rzeczy?!
– Niby wiem… Niby to oczywiste, ale jak już cię biorę i wyjeżdżam w plener, to z przejęcia o tym zapominam i wszystkie zdjęcia robię takie same. A chciałabym lepiej, ciekawiej.
– Jak znam życie, to i tak zapomnisz zabrać te swoje notatki. Zresztą, ja zawsze mogę ci coś podpowiedzieć. Pokaż mi, co tam stworzyłaś. Może wpadnę na jakiś nowy pomysł.

Satti uśmiechnęła się, słysząc zwyczajowe, megalomańskie przechwałki swojego aparatu. Wcale nie był od niej mądrzejszy. Ostatecznie, to fotograf robi zdjęcia, a aparat jest tylko narzędziem. Ale Pstryk bardzo chciał uchodzić za profesjonalną lustrzankę, zawodowca, więc wymądrzał się od czasu do czasu, aby podkreślić swoją wartość.
– Popatrz. – Dziewczyna odsunęła się od komputera i z dumą pokazała swój miniporadnik. – Jak będziesz miał jakieś uwagi, mów śmiało. Uzupełnię…
– Siedem sposobów fotografowania kwiatów – przeliterował aparat – zapowiada się ciekawie…

1. zmieniaj perspektywę


– Niby oczywiste – skomentował Pstryk – ale łatwo zapomnieć. Ludzie patrzą na świat z góry, gdy tymczasem kwiaty, ujęte z poziomu ziemi, są ciekawsze.
– Jak na dziecięcym rysunku – dodała Satti.
– Dokładnie! Świat z punktu widzenia mrówki lub żaby wygląda inaczej. Pomysły z dzieciństwa wcale nie są takie złe. Warto czasem położyć się na ziemi.
– Nie zawsze trzeba się kłaść! – Dziewczyna energicznie zaprotestowała. – Wystarczy się schylić, przyklęknąć czy kucnąć. Równie fajne efekty daje fotografowanie kwiatów na tle nieba. I tu, bezapelacyjnie, wygrywa komórka, którą łatwo położyć na ziemi.

wiosna, krokusy, bokeh, słońce

2. rozmyj tło


– Mój ulubiony sposób. – Ucieszył się Pstryk przy kolejnym punkcie. Zdjęcia z rozmytym tłem wyglądają po prostu pięknie. I wtedy odbiorca od razu wie, co jest tematem fotografii i na co ma patrzeć.
– W dodatku – dodała Satti –tło wokół wiosennych kwiatów często jest paskudne. Rozmycie wszystkiego dookoła w barwne mazaje pozwala ukryć suche badyle, mało dekoracyjne liście czy stos dziecięcych zabawek.
– Czyli w aparacie mała głębia ostrości, a w komórce tryb portretowy. Choć pozwolę sobie tutaj dodać – powiedział aparat i wymownie zerknął w stronę czarnego prostokąta, leżącego na stole – że tryb portretowy nie jest idealny. Zdarza się, że zostawia gdzieś z boku zdjęcia nierozmyte fragmenty. W aparatach raczej nie ma takich problemów.
– No proszę cię, bądź poważny! Nie będziemy w nieskończoność roztrząsać, co jest lepsze. Każdy aparat ma swoje wady i zalety. Przejdźmy do kolejnego punktu.

wiosna, bokeh, światło, kwiaty,

3. baw się refleksami światła


– Błyszczące, mieniące się drobiny światła zawsze uatrakcyjnią zdjęcie – skomentował Pstryk tonem znawcy. – Aby takie efekty uzyskać, potrzebne jest rozmyte, w miarę ciemne tło i drobne jasne elementy. Mogą to być białe kwiatki, krople wody z odbijającym się słońcem lub drobne kryształki, pracowicie porozkładane przez fotografa. Ciekawe rezultaty daje też folia aluminiowa.
– Te krople wody najłatwiej uzyskać spryskiwaczem. Choć, prawdę mówiąc, nic nie jest w stanie dorównać kroplom rosy w promieniach wschodzącego słońca. I na takie chwile najlepiej polować. Najłatwiej jest wiosną, kiedy jest już zielono, a słońce wschodzi o akceptowalnych godzinach… Warto tez fotografować pod słońce.

wrzos, bokeh, słońce, krople wody

4. rób zdjęcia w niebieskiej i złotej godzinie


Patrząc na ten punkt, Satti westchnęła.
– O świetle w fotografii można rozmawiać godzinami. I całe życie uczyć się, jak z nim pracować. Gdybym miała opisać to jednym zdaniem, to zasada jest prosta – im bliżej południa, tym zdjęcia są brzydsze. Jeśli światło jest ostre, fotografujmy kwiaty w cieniu, a najlepiej róbmy zdjęcia rano lub wieczorem.
– Problem tylko w tym – zaśmiał się Pstryk – że to „rano” wypada bardzo wcześnie. Nie przypominam sobie, kiedy z chęcią wstawałaś bladym świtem, żeby robić zdjęcia!
– Oj, to prawda, lubię pospać. Jednak fotografowanie o tak zwanej niebieskiej godzinie, jest problematyczne z jeszcze jednego powodu… Wiele kwiatów zamyka się na noc. Łąka czy ogród o świcie wyglądają zupełnie inaczej niż wieczorem. Niebieska godzina, z jej chłodnym, rozproszonym światłem, jest moją ulubioną porą, ale kiedy mam fotografować kwiaty, wychodzę z domu nieco później. Rozproszony cień wczesnego przedpołudnia świetnie się sprawdza, bo barwy są najbardziej nasycone. A kiedy chcę mieć zdjęcia z ciepłym światłem, wybieram wieczór i zachodzące słońce.
– Czyli moment, który wszyscy nazywają złotą godziną.
– Bo światło faktycznie jest wtedy złote. I można fotografować gatunki, które otwierają się dopiero na noc i są zapylane przez ćmy.
– Szkoda tylko, że większość ludzi zainteresowanych fotografowaniem, właśnie w środku dnia znajduje czas na taką przyjemną sesję zdjęciową – zauważył aparat. – Wiesz: dzieci, rodzina, takie tam życiowe sprawy… I kiedy już się uda wyjść na wycieczkę, to jest bliżej dwunastej, niż szóstej rano.
– Sama mam takie problemy. – powiedziała Satti – Nie pamiętasz tego, ale bywały dni, kiedy jeździłam fotografować rano, przed pracą. Wymagało to wczesnego wstawania i wcale nie było proste. Dziś, w takich wypadkach, staram się po prostu wybierać miejsca, gdzie jest cień. Wiosną idealne są lasy, latem ogrody i parki z dużą ilością drzew. Jesienią słońce jest nisko i znalezienie cienia nie jest dużym problemem… Za to, kiedy mam fotografować białe kwiaty, to czekam, aż słońce będzie za chmurami. Pochmurny dzień jest idealny na wyprawę do ogrodów, gdzie króluje biel.

złota godzina, światło, słońce, chwasty

5. pozbieraj śmieci


– To powinien być punkt pierwszy. – Pstryk aż podskoczył. – Niewiarygodne, jak ludzie okropnie śmiecą. A później patrzą na piękne, kwitnące drzewa z torebkami foliowymi, owiniętymi wokoło gałęzi.
– Jako gatunek, jesteśmy okropni – zgodziła się Satti. – Coraz częściej, aby zrobić zdjęcia w lesie czy na łące, trzeba tam po prostu posprzątać. Ale tu nie chodzi tylko o pozostałości po ludziach. Ja, w ogóle, mam duży problem ze sprawdzaniem drugiego planu. Czy nie ma tam śmietnika, śmieci, gałązki, czy jakiś rozmazanych, przeszkadzających kwiatów. Nigdy nie ingeruję trwale w naturę, ale czasem warto wyciąć trochę trawy, przesunąć jakiś suchy badyl, zabrać połamaną gałąź.
– Pamiętaj tylko, aby nic nie niszczyć trwale. Zostaw miejsce sesji w takim stanie, aby, gdy odejdziesz, nie było widać śladów twojej obecności – wtrącił szybko aparat. – A z tym wycinaniem, to trzeba uważać. Rozmazane trawki na pierwszym planie potrafią dać fajną, kolorową mgiełkę. Najpierw zrób kilka próbnych ujęć, a dopiero później wycinaj chwasty w najbliższej okolicy.

Bokeh, słońce, fiołek

6. fotografuj detale


– Bywają miejsca, gdzie ciężko jest zrobić ciekawe ujęcie – kontynuowała dziewczyna. – Wtedy warto sprawdzić, czy same płatki lub pyłek nie są lepsze do fotografowania, niż cały kwiat…
– Pamiętam, jak zaczynałaś! – ucieszył się Pstryk. – Początkowo miałaś z tym okropne problemy. Uczyłaś się kompozycji takich zdjęć, bawiąc się kadrowaniem w różnych darmowych programach graficznych.
– O tak… – Satti na chwilę pogrążyła się we wspomnieniach. – Brałam takie zwyczajne zdjęcia i wycinałam fragmenty, które później powiększałam. Kiedyś z jednej słabej fotki potrafiłam zrobić trzy ujęcia, które później wrzucałam na bloga. Może nie ma się czym chwalić, ale w ten sposób dużo się nauczyłam o kompozycji. Teraz kadruję zdjęcie dokładnie tak, jak chcę i zmieniam rozmiar, w zależności od tego, w jakich mediach społecznościowych chcę je opublikować. Jednak nie zawsze tak było… Wiele bardzo fajnych ujęć powstało, dzięki skorygowaniu w programie graficznym tego, co wcześniej skopałam w terenie – fotografia to głównie kolekcjonowanie swoich nieudanych zdjęć… Ale przecież nie będę się przejmować takimi drobiazgami!

wiosna, pszczoła, zapylacze, krokusy

7. baw się fotografią


– To powinno być motto twojego bloga. – Aparat mrugnął okiem do swojej właścicielki. – Powtarzasz to niemal codziennie.
– Powtarzam, żeby nie zapomnieć. – Śmiech dziewczyny wypełnił cały pokój i obudził zaspaną komórkę, leżąca tuż obok klawiatury. – Wystraszysz się, kiedy przeczytasz te wszystkie rady. Brzmią bardzo poważnie, a przecież najważniejsza jest przyjemność i radość z eksperymentowania.
– Można na przykład namówić ślimaki do pozowania.
– O, ślimaki są genialne, bo nie uciekają zbyt szybko. Jest więc szansa, że po położeniu takiego delikwenta na kwiatku, zrobimy choć kilka dobrych zdjęć. Biedronki też bywają cierpliwe. Można wziąć ze sobą na sesję ciekawe kamyczki, puste muszle czy kadzidełko, aby uzyskać dym. Aranżowanie scenek to nie grzech. A im ciekawsze pomysły, tym więcej zabawy.

raynox, szkło powiększające, wiosna floks szydlasty


– To w takim razie, kiedy idziemy na sesję? – wtrąciła się do rozmowy rozbudzona komórka. – Tak was słucham i słucham… Zrobiłabym kilka fotek.
– Jutro. – Satti z rozmarzeniem zerknęła za okno. – Ma być słońce, więc będzie można zrobić dużo fajnych zdjęć. I je zrobimy. Obiecuję.

*******************************
 korekta tekstu: Monika Purol-Wierzbicka 

Jak nie zwiedziłam Ogrodu Botanicznego w Barcelonie

 - Pamiętam te zdjęcia! – Pstryk z takim przejęciem podskoczył na półce, ze prawie z niej spadł. 

- Nie ekscytuj się tak bo ci zaszkodzi – Satti zerknęła rozbawiona na swój aparat. 

- Pamiętam!  

To historyczny Ogród Botaniczny w Barcelonie. 




- Zgadza się, to tam. Nie wiedziałam jednak, że jesteś z tymi zdjęciami aż tak emocjonalnie związany. 

- Bo te odwiedziny, to tragiczna historia, jaką klęską jest nieznajomość języka. 

- Ojć, to prawda. Choć dziś mnie już to raczej bawi. Chciałam zwiedzić ogród botaniczny, a dotarłam jedynie do jego historycznego fragmentu. Nigdzie nie zauważyłam informacji po angielsku, że to nie całość. Ogromny kompleks, znajdował się bowiem w innej części wzgórza Montjuïc. Trochę się zdziwiłam, bo rzeczywistość nie odpowiadała reklamie, ale miał być koło stadionu i był. Pisało nawet Ogród Botaniczny więc czego się czepiać?




- Miał być duży,  nowoczesny, z bogatą infrastrukturą i ciekawymi roślinami. 

- Tak, tymczasem zwiedziliśmy malutki i szczerze mówiąc przeciętny ogród, gdzie nawet nie było miejsca aby usiąść, czy chociażby zrobić piknik.

- Za to był cień!



- O tak! Po spacerze rozpalonym słońcem wzgórzu Montjuïc, zacieniony zakątek z drzewami, głębokim cieniem i szemrzącym strumykiem wydawał się oazą na pustyni. Do dziś go za to kocham. W sumie część z ogrodem warzywnym i łąką kwietną też była ciekawa. Takie klimaty hiszpańskiej prowincji. Ale jednak szkoda, że nie zobaczyłam reszty. I to przez własne gapiostwo.



maki, łąka


domek dla owadów, zapylacze

warzywniak, strach na wróble


- Zdarza się. Byłaś tak  wykończona tym słońcem, mogłaś się pomylić. 

- Ta wtopa to jedna z większych moich klęsk podróżniczych.  Planowanie wycieczek ma jednak głęboki sens. Zostało kilka zdjęć na pamiątkę i plany, że jednak kiedyś tam wrócimy.

- Musimy wrócić – Pstryk był pełen entuzjazmu – Niech no tylko tą cała pandemię wreszcie diabli wezmą.

- Byleby bez nas. Choć widzę plus siedzenia w domu – wreszcie ogarnę te miliony zdjęć ze wszystkich podróży. 


Podróże małe i duże - Satti serdecznie zaprasza na fotorelację z tego co zwiedza, maca i czym się zachwyca :) 


*******************************
 korekta tekstu: Monika Purol-Wierzbicka 

5 błędów, jakie popełniłam fotografując Keukenhof

– Nuuudno mi – jęknął aparat Pstryk i przewrócił się na półce z boku na bok.
– Yhymmm – mruknęła Satti, nie odwracając głowy od monitora.
– Pojedźmy gdzieś! Zrób wreszcie jakieś zdjęcia! Ile można siedzieć w domu albo fotografować chwasty za płotem???
Dziewczyna, słysząc tak desperackie popiskiwania swojego sprzętu, odwróciła się, wyraźnie zdziwiona. Chwilę zbierała myśli, a potem, spod zmrużonych powiek, popatrzyła na sprawcę zamieszania.
– Chyba kliszę ci pogięło, stary. Wiesz co to lockdown, ograniczenia w przemieszczaniu się, odpowiedzialność społeczna?
Aparat chętnie wzruszyłby ramionami… ale miał tylko pasek, więc pomachał nim niemrawo.
– Ja na wasze „covidy” nie zachoruję.
– To jedź.
– Sam? Gdybym tylko mógł, już dawno bym gdzieś poleciał!
– Uważajcie dzieci, Pstryk na statywie leci! – Satti zaczęła się śmiać. – I gdzie by cię zaniosło, moja kupko złomu?
Aparat już miał się obrazić, ale w ostatniej chwili pomyślał, że to oznacza nudne i samotne siedzenie na półce, wiec tylko ciężko westchnął i odpowiedział:
– Może jakieś krajobrazy? Miejsce, gdzie już kiedyś byłaś i zrobiłaś słabe zdjęcia… Mogłabyś poprawić błędy i rzucić świat na kolana!

– Czekaj! Może Keukenhof… Byłam tam kiedyś. – Satti odpaliła folder ze zdjęciami z 2008 roku i uśmiechnęła się do siebie…



ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

– Pojechałam z jakąś cyfrówką – kontynuowała – a wyjazd wspominam jako bardzo męczący. Ten boski, pełen wiosennych kwiatów Ogród, zwiedzałam w ulewnym deszczu, wraz z wprost niepoliczalnym tłumem ludzi. To był jeden z moich pierwszych wyjazdów fotograficznych. Popełniłam wtedy chyba wszystkie błędy, jakie popełnia poczatkujący fotograf.
– Błędy! – Pstryk podskoczył z entuzjazmem – Uwielbiam słuchać o Twoich błędach! Opowiadaj!
– Ty to jednak jesteś toksyczną żabą.
– Nie dramatyzuj, tylko mów, co zrobiłaś źle!
– Niech ci będzie... 

Pierwszym błędem był zły wybór terminu wyjazdu. 


Pomyślałam, że weekend majowy, to idealny czas na wiosenną wyprawę do Holandii… Niestety, mieszkańcy połowy Europy też doszli do takich wniosków. Byłam jeszcze przed południem, dlatego, stojąc w kolejce do kasy, zmarnowałam tylko trzydzieści minut z życia. Za to wszystkie najbliższe miejsca parkingowe były zajęte, więc już sam spacer do wejścia był męczący, a turyści, którzy rączo truchtali, aby wyprzedzić się w spodziewanej kolejce, nie nastrajali mnie optymistycznie.

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

– To dlaczego nie zamówiłaś biletów online?
– Nie było takiej opcji. Dziś to podstawa. Nie jestem pewna, ale chyba Ogród zrezygnował ze sprzedaży biletów na miejscu. W każdym razie, ja byłam zmęczona i podenerwowana jeszcze przed wejściem.

Drugim błędem było zignorowanie prognozy pogody.


 Zapowiadano deszcz i faktycznie padał…. więc, chociaż kwiaty były piękne, a kompozycje zwalały z nóg, robienie zdjęć pod parasolem było średnio wygodne. Choć musze przyznać, że sam spacer był całkiem przyjemny i miał swój urok.

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe


– Jak tak sobie patrzę – powiedział aparat – to najładniejsze zdjęcia Ogrodu zrobiłaś właśnie w tym ulewnym deszczu.
– Bo wtedy ludzie się pochowali i było widać kwiaty… Co zresztą wiąże się z kolejnym błędem, jaki popełniłam.

Trzecim błędem był mój brak elastyczności. 


Nie uwzględniłam warunków, które miałam na miejscu, tylko kurczowo trzymałam się przygotowanego wcześniej planu. Chciałam mieć zdjęcia z przestrzenią, rozmachem… I dlatego zrobiłam mnóstwo kadrów z przypadkowymi ludźmi, zasłaniającymi kompozycje kwiatów. Nie wiedziałam, że w tych warunkach warto fotografować detale, pojedyncze kwiaty z rozmytym tłem, robić zdjęcia z różnych perspektyw. Nie pomyślałam też, że ta wycieczka była idealna, by poćwiczyć reportaż i pokazać właśnie tych ludzi, odwiedzających i fotografujących ogród. Chciałam mieć zdjęcia, jak z plakatów reklamowych, a nie wpadłam na to, że takie ujęcia wykonuje się bladym świtem, gdy jeszcze nie ma zwiedzających.

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

– Czyli powinnaś być na miejscu wcześnie rano i wejść do ogrodu zaraz po otwarciu bramy.
– Tak. I tu doszliśmy do kolejnej wpadki. 

Czwartym błędem był brak prowiantu na całodniowy wypad.


Nie przewidziałam, że kupienie tam czegokolwiek do jedzenia może być problem. Punktów gastronomicznych było wtedy mało, do każdego ogromna kolejka, a jak wiadomo Satti głodna, to Satti zła. W dodatku nie sprawdziłam na mapie, że ogród leży na uboczu i nie ma opcji wyjścia i zjedzenia czegoś w pobliskim miasteczku. Teraz, nauczona tym doświadczeniem, zawsze zabieram drugie śniadanie. I to takie, które można zjeść, spacerując. Nie wszędzie przygotowane są miejsca piknikowe, a siadanie na trawie w czasie deszczu jest słabym pomysłem.

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe


– Ja też nie lubię mokrej trawy. – Aparat z dezaprobatą pokręcił obiektywem. – Całkowicie popieram unikanie piasku i wody.
– I tak dochodzimy do klęski ostatecznej. 

Piątym błędem było złe zaplanowanie trasy wycieczki.


Dlatego byłam tak okropnie zmęczona. Nadprogramowe spacery, stanie w kolejkach, teren dużo większy niż się spodziewałam – to wszystko sprawiło, że miałam dość zwiedzania już w połowie dnia. Chodziłam więc bez większego entuzjazmu i zupełnie odpuściłam wycieczkę poza teren ogrodu. A dziś bardzo żałuję, że nie zrobiłam więcej zdjęć tych pól malowanych tulipanami… – Dziewczyna ciężko westchnęła i smutno wpatrywała się w ostatnie zdjęcia.

ogród pokazowy, wiosna, tulipany, kwiaty, rośliny cebulowe


– Nie martw się. – Pstryk machnął paskiem, jakby chciał ją przytulić. – może pojedziemy tam jeszcze raz, kiedy znów będziemy mogli podróżować. Poszukamy wiatraków, ponarzekasz na duszący zapach pół hiacyntów i kupimy na pamiątkę drewniane, holenderskie chodaki. A teraz głowa do góry! Chodźmy do naszego ogrodu. Widziałem tam kilka krokusów, które pilnie potrzebują sesji zdjęciowej.
Satti zerknęła spod oka na aparat, ale jako niepoprawna optymistka, nie potrafiła martwić się zbyt długo.
– Jaki fotograf, taki Keukenhof – powiedziała ze śmiechem i zabrała przyjaciela na spacer. Te pięć krokusów nie mogło się przecież zmarnować…

Podróże małe i duże - Satti serdecznie zaprasza na fotorelację z tego co zwiedza, maca i czym się zachwyca :) 

*******************************
 korekta tekstu: Monika Purol-Wierzbicka 

blisko mikroprzyrody - jaki sprzęt zabieram w plener

 Pstryk wyginał się na murku, niczym rasowa modelka. Ciche klik, klik - mówiące o kolejnych zdjęciach -  wprawiały go w rewelacyjny humor. Dziś on był najważniejszy i nic nie mogło zepsuć tych chwil pełnych chwały.

- Powiedz mi Zarazo jedna, skąd taki genialny pomysł, aby zrobić mi wreszcie sesję zdjęciową?

- Nie ruszaj się – odburknęła Satti, zwana pieszczotliwie Zarazą – bo będę musiała powtórzyć ujęcie.

- Nie ruszam się, tylko jestem ciekawy. Co cię natchnęło?

- Nigdy nie zgadniesz... Wiesz, że ludzie się o ciebie pytają?

- Jacy ludzie?! O mnie??? -  Pstryk niemal zleciał z murka.

- Ludzie z instagramów.

- No jasne! – aparat zaczął się śmiać – Największe kłamstwo mediów społecznościowych: „Moi fani często mnie o to pytają….”

- Tak właśnie będę musiała zacząć dzisiejszy wpis – Satti mrugnęła okiem – ale fakt, że od czasu do czasu ktoś się pyta, czym robię zdjęcia. I zwykle jest w szoku, że nie mam specjalistycznego sprzętu.

- No wiesz?!!! Ja jestem specjalistyczny!

- Jesteś mój kochany niepełną klatką, czyli lustrzanką dla amatora. W dodatku trochę złośliwą, ale może to nie jest wada wszystkich egzemplarzy. Ale i tak robisz bardzo dobre zdjęcia. 

Nikon 3300, obiektyw Sigma 18-200 i konwerter makro Raynox dcr-250 to mój zestaw idealny. 

Krople wody, małe robaczki i mech wychodzą całkiem nieźle. Wiele osób przekonałam do zakupu tego konwertera i nikt nie wrócił z reklamacją. Wszyscy byli zadowoleni. 


- Ściemniasz. Wiele razy słyszałem jak klęłaś na winietę.

- No niestety, jest ciemna obwódka wokoło zdjęcia. Trzeba ją eksterminować w postprodukcji. Ale coś, za coś. Niska cena sprzętu - dużo pracy przy obróbce. Z konwerterem obiektyw robi się też bardzo ciemny, więc zdjęcia robię jedynie w dobrym świetle słońca. Kiedy jest ciemno wychodzą dużo słabiej. Inna sprawa, że przy takiej głębi ostrości zdjęcia zrobię jedynie ze statywu lub z porządnym podparciem. Kiedy fotografuję "z ręki", to Sigma bez konwertera.

- Ten obiektyw to ty faktycznie chyba lubisz. Zawsze nosisz przy sobie.

- Dokładnie. Jest uniwersalny. Kiedy nie chce mi się nosić całego plecaka ze sprzętem - biorę ciebie i Sigmę.


- Nie narzekam, ale trochę z nią nudno. Najbardziej lubię jak bierzesz mnie i Nikkora 50. Ale w zasadzie, to nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego kupiłaś sobie obiektyw, który służy głownie do robienia portretów. Przecież ludzi nie fotografujesz...

- Za szybko mi uciekają - Satti zaczęła się śmiać - Masz rację. Nie fotografuję ludzi, a obiektyw kupiłam, bo wszyscy mówili, że szanujący się fotograf powinien mieć pięćdziesiątkę. Więc wiesz, chciałam się szanować.

- Słabo ci wyszło - Pstryk mrugnął okiem - ciągle tylko leżysz w jakiś chaszczach. 

- Ale obiektyw okazał się bardzo fajny. Z konwerterem co prawda, nie dam rady fotografować tak dobrze szczegółów jak przy Sigmie, ale pięknie rozmywa tło, ma mój ukochany kanciasty bokeh a zdjęcia są bardzo ostre. 

Nikon 3300, obiektyw Nikkor 50 i konwerter makro Raynox dcr-250 biorę wtedy, gdy mam ochotę na kanciasty bokeh.



- Tu masz rację - zgodziła się aparat - sesje z pięćdziesiątką zawsze są magiczne. Niby mała i niepozorna, ale "to coś" w sobie ma. Zupełnie odwrotnie niż jej kolega, ten od 85.

- Oj nie jest chyba tak źle.

Nikon 3300 i obiektyw Nikkor 85 służą mi do fotografowania roślin i owadów w ruchu.



Zdjęcia motyli, kwiatów, chwastów wszelakich wychodzą bardzo fajnie. Pszczoły są trochę zbyt szybkie, ale i one czasem się załapią na sesję zdjęciową. 

- I tu dochodzimy do sił specjalnych...

- Czyli obiektyw lustrzany. Nikt i nic tak przepięknie nie rozmyje tła jak on. 

Nikon 3300 i Samyang 300 to zestaw po prostu magiczny. 



Niestety obiektyw jest manualny i ciemny. Sesje mogę robić tylko w bardzo słoneczny dzień i albo statyw, albo leżenie na ziemi. Ale kocham te ujęcia. Są po prostu piękne.

- Ja tam się dziwię, że przy tym jak kiepsko widzisz, to cokolwiek ci z takim obiektywem wychodzi. 

- Też się zawsze dziwię - Satti westchnęła z uśmiechem. - Może dlatego w sumie nie lubię obiektywów manualnych. Choć to rozmycie mają piękne. Helios 44 i berberysy w słońcu to zestawienie w którym można się zakochać. 


A Pentacon i wiosenne kwiaty, to dużo świetlistych kółek, które tak bardzo kocham.



- Z tym zachwytem nad bokehem jesteś niereformowalna. - uśmiechnął się Pstryk złośliwie - Podobno to takie charakterystyczne dla poczatkujących fotografów.

- Czyli wychodzi na to, że od lat jestem jedynie poczatkująca. - Satti zaczęła się śmiać. 

- Może i lepiej - westchnął aparat - strach się bać, jak mogłabyś zadzierać nosa jako profesjonalista.

*******************************
 korekta tekstu: Monika Purol-Wierzbicka 


Projekt 365 - najlepsza szkoła fotografii

– To już prawie tysiąc pięćset dni – mruknęła z zadowoleniem Satti, wrzucając do czeluści internetów kolejne zdjęcie.
– Czego? – zapytał Pstryk, aparat po przejściach i wierny towarzysz fotograficznego fioła.

– Projektu 365. Zaczynam piąty rok wyzwania, polegającego na codziennym robieniu zdjęć.


łąka

– Aż tak długo?
– Widzisz, jaka jestem dzielna? W życiu bym się nie spodziewała, że dam radę…
– Ja też – odpowiedział Pstryk z paskudnym uśmiechem – ale skąd ci przyszedł do głowy tak masochistyczny pomysł?
– Sama nie wiem. Coś tam na fejsbukach zobaczyłam… Jakieś reklamy grup, zrzeszających ludzi, którzy codziennie robią zdjęcia. Zawsze szukam różnych ciekawostek o fotografii i, jak widać, wszechwładne algorytmy uznały, że należy mi wyświetlać takie właśnie posty.
– Jestem pod wrażeniem działania tego systemu. Kto by się spodziewał, że tak trafnie cię wyselekcjonują. Ciekawe co jeszcze można ci tak sprzedać…
– Strach się bać, prawda? – uśmiechnęła się Satti. – Pomińmy fakt, że wcześniej zebrali o mnie mnóstwo danych. Uznajmy, że to był przypadek.
– Jasne. Zawsze miałaś tendencje do oszukiwania samej siebie. Ale niech ci będzie. Dostałaś reklamą przez łeb i oświeciło cię – szczęśliwe życie polega na codziennym robieniu jednego zdjęcia. I co dalej?
– Był grudzień, więc postanowiłam zacząć od pierwszego stycznia, bo to taka ładna data… Pewnie nie wytrwałabym zbyt długo, ale w sylwestra rozsypał się mój kochany aparat Pentax – wierny towarzysz podróży po Europie.

port, panorama, Hiszpania

– Zupełnie nie żal mi drania. – Pstryk ziewnął z udawanym znudzeniem.
– Empatia nigdy nie była twoją mocną stroną – odcięła się Satti. – Straszliwie się wtedy wkurzyłam. – Nie będzie mi życie dyktować, co mam robić! Zaczęłam realizować projekt telefonem. Zdjęcia wrzucałam do grup na Facebooku i na serwis tookapic.com jako mrs Foch.
– O, pamiętam te zdjęcia. – Aparat się wyraźnie ożywił. – To była prawdziwa klęska!
– Ej, nie były takie złe!
– Były absolutnie OKROPNE.
– Łajza jesteś, wiesz… Leniwa, ciężka, podła łajza. Nie wiem, co mnie podkusiło, że kupiłam cię w styczniu.
– To była jedna z najlepszych decyzji w twoim życiu! Od razu zaczęłaś robić dobre zdjęcia.
– Faktycznie, były lepsze, szczególnie w porównaniu z tymi robionymi komórką. I to, że robię postępy, z pewnością, pomogło mi wytrwać w wyzwaniu.

– Codzienne robienie zdjęć to absolutnie najlepsza szkoła fotografii, jaką znam.


– Zdjęcia były coraz lepsze – kontynuowała Satti. – A to, że publikowałam je w sieci, pozwalało zobaczyć jak się rozwijam. Serwis Tookapic był wtedy idealny. Przede wszystkim, byli tam fantastyczni ludzie, którzy też prowadzili Projekt 365, więc rozumieli wszystkie moje wzloty i upadki. Były tam różnorodne projekty, którymi mogłam się inspirować i niesamowite dyskusje pod zdjęciami. I ten ogromny szok, że ktoś może lajkować moje zdjęcia…
– Idealne cukierkowo-tęczowe życie. Aż dziwne, że cię tam trzymali!
– Ty się zrobiłeś wredny, wiesz… Ale masz rację – było idealnie i dlatego kontynuowałam tam projekt przez cztery lata. Za to zupełnie się nie odnalazłam w grupach na Facebooku. Zresztą, po tym czasie poczułam, że potrzebuję dla siebie nowego miejsca i wtedy zaczęłam publikować zdjęcia na Instagramie jako mrs Satti.
– Czy mam już mówić do ciebie, „moja słynna influencerko badyli”? – Głos Pstryka brzmiał podejrzanie niewinnie.

łąka, mlecz

– Poczekajmy na pierwsze dziesięć tysięcy obserwujących. – Satti udawała, że nie wyczuwa ironii – Wiem, że na razie tematyka zdjęć jest nie jest zbyt zróżnicowana, ale daj mi się nacieszyć fotografowaniem ogrodu. Za chwilę będę potrzebowała zmiany i pojawi się coś innego. 

Sam wiesz, że Projekt 365 to ciągłe szukanie nowych pomysłów i próbowanie nowych ścieżek w fotografii. Codzienne robienie zdjęć niesamowicie rozwija kreatywność.


– Jasne. Będą kubki z kawą, flat lay, inscenizowane scenki pikników na trawie… – ironizował Pstryk.
– A co w tym złego? Fotografia ma sprawiać przyjemność. Gdybym myślała, że robienie zdjęć chwastów jest nudne, nigdy nie zakochałabym się w makrofotografii. I może fotografowanie kwiatów nie jest zbyt odkrywcze, ale w internetach znajdzie się przestrzeń na każde zdjęcie. Każdy może mieć swoją niszę i swoich odbiorców.
– No dobra, dobra… Nie denerwuj się tak strasznie. Ale przyznaj, że na początku, kiedy miałaś już mnie – taką fajną lustrzankę, a wciąż „jechałaś na automacie”, było trochę obciachowo. No nie?
– Długo nie mogłam opanować trybu manualnego –roześmiała się Satti. – Ale dzięki temu nauczyłam się, że to człowiek robi zdjęcia, a nie aparat. Na automacie uwieczniłam wiele fantastycznych kadrów. Potem trafiłam do Kobiecej Foto Szkoły i na kurs Dominiki. Tam mnie olśniło.
– Jak widać, każdy może się tego nauczyć. Przyznam, że już traciłem nadzieję. Nie wydawałaś się w tym zbyt lotna.
– A jednak potrafię cię zaskoczyć…
– Czasem ci się udaje. „Odpalenie” Lightrooma, to też nie była zła decyzja. Dzięki temu zaczęłaś ogarniać obróbkę zdjęć Szkoda, że spóźniłaś się o jakieś dziesięć lat.

róża, cień

– Powiedz mi, gdzie ja się mam niby śpieszyć… Choć przyznaję, że trochę jestem zaskoczona, jak niesamowite rezultaty można dzięki temu uzyskać.
– Chyba powinienem złożyć podziękowania twojemu towarzystwu, z którym od tego roku się trzymasz.
– Patroni kanału Poland in the Lens na YouTube? Zdecydowanie – zapisanie się do tej grupy, to moja najlepsza decyzja fotograficzna w 2020 roku. Zmobilizowali mnie do uczenia się postprodukcji i sprawili, iż uwierzyłam w to, że mogę robić fajne zdjęcia krajobrazu.
– To, w takim razie, jakie mamy plany na 2021 rok?
– Kontynuujemy projekt, jeździmy na plenery i kupujemy nowy aparat.
– Co??? Nowy aparat? Niewdzięczna! Nie odzywam się do ciebie!!!

I tak Pstryk się obraził… I to pewnie na długo.
Na jutrzejszy plener Satti pojedzie chyba z komórką. Ta przynajmniej nigdy nie kaprysi…

*******************************
 korekta tekstu: Monika Purol-Wierzbicka 

Instagram