5 błędów, jakie popełniłam fotografując Keukenhof
– Nuuudno mi – jęknął aparat Pstryk i przewrócił się na półce z boku na bok.
– Yhymmm – mruknęła Satti, nie odwracając głowy od monitora.
– Pojedźmy gdzieś! Zrób wreszcie jakieś zdjęcia! Ile można siedzieć w domu albo fotografować chwasty za płotem???
– Yhymmm – mruknęła Satti, nie odwracając głowy od monitora.
– Pojedźmy gdzieś! Zrób wreszcie jakieś zdjęcia! Ile można siedzieć w domu albo fotografować chwasty za płotem???
Dziewczyna, słysząc tak desperackie popiskiwania swojego sprzętu, odwróciła się, wyraźnie zdziwiona. Chwilę zbierała myśli, a potem, spod zmrużonych powiek, popatrzyła na sprawcę zamieszania.
– Chyba kliszę ci pogięło, stary. Wiesz co to lockdown, ograniczenia w przemieszczaniu się, odpowiedzialność społeczna?
Aparat chętnie wzruszyłby ramionami… ale miał tylko pasek, więc pomachał nim niemrawo.
– Ja na wasze „covidy” nie zachoruję.
– To jedź.
– Sam? Gdybym tylko mógł, już dawno bym gdzieś poleciał!
– Uważajcie dzieci, Pstryk na statywie leci! – Satti zaczęła się śmiać. – I gdzie by cię zaniosło, moja kupko złomu?
– To jedź.
– Sam? Gdybym tylko mógł, już dawno bym gdzieś poleciał!
– Uważajcie dzieci, Pstryk na statywie leci! – Satti zaczęła się śmiać. – I gdzie by cię zaniosło, moja kupko złomu?
Aparat już miał się obrazić, ale w ostatniej chwili pomyślał, że to oznacza nudne i samotne siedzenie na półce, wiec tylko ciężko westchnął i odpowiedział:
– Może jakieś krajobrazy? Miejsce, gdzie już kiedyś byłaś i zrobiłaś słabe zdjęcia… Mogłabyś poprawić błędy i rzucić świat na kolana!
– Czekaj! Może Keukenhof… Byłam tam kiedyś. – Satti odpaliła folder ze zdjęciami z 2008 roku i uśmiechnęła się do siebie…
– Pojechałam z jakąś cyfrówką – kontynuowała – a wyjazd wspominam jako bardzo męczący. Ten boski, pełen wiosennych kwiatów Ogród, zwiedzałam w ulewnym deszczu, wraz z wprost niepoliczalnym tłumem ludzi. To był jeden z moich pierwszych wyjazdów fotograficznych. Popełniłam wtedy chyba wszystkie błędy, jakie popełnia poczatkujący fotograf.
– Błędy! – Pstryk podskoczył z entuzjazmem – Uwielbiam słuchać o Twoich błędach! Opowiadaj!
– Ty to jednak jesteś toksyczną żabą.
– Nie dramatyzuj, tylko mów, co zrobiłaś źle!
– Ty to jednak jesteś toksyczną żabą.
– Nie dramatyzuj, tylko mów, co zrobiłaś źle!
– Niech ci będzie...
Pierwszym błędem był zły wybór terminu wyjazdu.
Pomyślałam, że weekend majowy, to idealny czas na wiosenną wyprawę do Holandii… Niestety, mieszkańcy połowy Europy też doszli do takich wniosków. Byłam jeszcze przed południem, dlatego, stojąc w kolejce do kasy, zmarnowałam tylko trzydzieści minut z życia. Za to wszystkie najbliższe miejsca parkingowe były zajęte, więc już sam spacer do wejścia był męczący, a turyści, którzy rączo truchtali, aby wyprzedzić się w spodziewanej kolejce, nie nastrajali mnie optymistycznie.
– To dlaczego nie zamówiłaś biletów online?
– Nie było takiej opcji. Dziś to podstawa. Nie jestem pewna, ale chyba Ogród zrezygnował ze sprzedaży biletów na miejscu. W każdym razie, ja byłam zmęczona i podenerwowana jeszcze przed wejściem.
– Nie było takiej opcji. Dziś to podstawa. Nie jestem pewna, ale chyba Ogród zrezygnował ze sprzedaży biletów na miejscu. W każdym razie, ja byłam zmęczona i podenerwowana jeszcze przed wejściem.
Drugim błędem było zignorowanie prognozy pogody.
Zapowiadano deszcz i faktycznie padał…. więc, chociaż kwiaty były piękne, a kompozycje zwalały z nóg, robienie zdjęć pod parasolem było średnio wygodne. Choć musze przyznać, że sam spacer był całkiem przyjemny i miał swój urok.
– Jak tak sobie patrzę – powiedział aparat – to najładniejsze zdjęcia Ogrodu zrobiłaś właśnie w tym ulewnym deszczu.
– Bo wtedy ludzie się pochowali i było widać kwiaty… Co zresztą wiąże się z kolejnym błędem, jaki popełniłam.
– Bo wtedy ludzie się pochowali i było widać kwiaty… Co zresztą wiąże się z kolejnym błędem, jaki popełniłam.
Trzecim błędem był mój brak elastyczności.
Nie uwzględniłam warunków, które miałam na miejscu, tylko kurczowo trzymałam się przygotowanego wcześniej planu. Chciałam mieć zdjęcia z przestrzenią, rozmachem… I dlatego zrobiłam mnóstwo kadrów z przypadkowymi ludźmi, zasłaniającymi kompozycje kwiatów. Nie wiedziałam, że w tych warunkach warto fotografować detale, pojedyncze kwiaty z rozmytym tłem, robić zdjęcia z różnych perspektyw. Nie pomyślałam też, że ta wycieczka była idealna, by poćwiczyć reportaż i pokazać właśnie tych ludzi, odwiedzających i fotografujących ogród. Chciałam mieć zdjęcia, jak z plakatów reklamowych, a nie wpadłam na to, że takie ujęcia wykonuje się bladym świtem, gdy jeszcze nie ma zwiedzających.
– Czyli powinnaś być na miejscu wcześnie rano i wejść do ogrodu zaraz po otwarciu bramy.
– Tak. I tu doszliśmy do kolejnej wpadki.
– Tak. I tu doszliśmy do kolejnej wpadki.
Czwartym błędem był brak prowiantu na całodniowy wypad.
Nie przewidziałam, że kupienie tam czegokolwiek do jedzenia może być problem. Punktów gastronomicznych było wtedy mało, do każdego ogromna kolejka, a jak wiadomo Satti głodna, to Satti zła. W dodatku nie sprawdziłam na mapie, że ogród leży na uboczu i nie ma opcji wyjścia i zjedzenia czegoś w pobliskim miasteczku. Teraz, nauczona tym doświadczeniem, zawsze zabieram drugie śniadanie. I to takie, które można zjeść, spacerując. Nie wszędzie przygotowane są miejsca piknikowe, a siadanie na trawie w czasie deszczu jest słabym pomysłem.
– Ja też nie lubię mokrej trawy. – Aparat z dezaprobatą pokręcił obiektywem. – Całkowicie popieram unikanie piasku i wody.
– I tak dochodzimy do klęski ostatecznej.
– I tak dochodzimy do klęski ostatecznej.
Piątym błędem było złe zaplanowanie trasy wycieczki.
Dlatego byłam tak okropnie zmęczona. Nadprogramowe spacery, stanie w kolejkach, teren dużo większy niż się spodziewałam – to wszystko sprawiło, że miałam dość zwiedzania już w połowie dnia. Chodziłam więc bez większego entuzjazmu i zupełnie odpuściłam wycieczkę poza teren ogrodu. A dziś bardzo żałuję, że nie zrobiłam więcej zdjęć tych pól malowanych tulipanami… – Dziewczyna ciężko westchnęła i smutno wpatrywała się w ostatnie zdjęcia.
– Nie martw się. – Pstryk machnął paskiem, jakby chciał ją przytulić. – może pojedziemy tam jeszcze raz, kiedy znów będziemy mogli podróżować. Poszukamy wiatraków, ponarzekasz na duszący zapach pół hiacyntów i kupimy na pamiątkę drewniane, holenderskie chodaki. A teraz głowa do góry! Chodźmy do naszego ogrodu. Widziałem tam kilka krokusów, które pilnie potrzebują sesji zdjęciowej.
Satti zerknęła spod oka na aparat, ale jako niepoprawna optymistka, nie potrafiła martwić się zbyt długo.
– Jaki fotograf, taki Keukenhof – powiedziała ze śmiechem i zabrała przyjaciela na spacer. Te pięć krokusów nie mogło się przecież zmarnować…
Satti zerknęła spod oka na aparat, ale jako niepoprawna optymistka, nie potrafiła martwić się zbyt długo.
– Jaki fotograf, taki Keukenhof – powiedziała ze śmiechem i zabrała przyjaciela na spacer. Te pięć krokusów nie mogło się przecież zmarnować…
*******************************
korekta tekstu: Monika Purol-Wierzbicka
Komentarze
Prześlij komentarz
Wiadomość od czytelnika zawsze bezcenna. Satti dziękuje za komentarz.